Sarah szła szybkim krokiem przez peron,
popychając swój wózek i ponaglając co jakiś czas April, która wlokła się kilka
metrów za nią.
-Szybciej, Aps! Zaraz stracę go z oczu! –warknęła brunetka, rozglądając się za
czarodziejem, którego przed chwilą ujrzała. Gdy znów ujrzała niewiele młodszego
od niej blondyna, pchającego ciężki wózek, pognała czym prędzej w tamtą stronę.
Sarah, zarówno jak i April pierwszy raz były na tym dworcu i po prostu się
zgubiły. Nie wiedziały, którędy mają podążyć na peron 9 i ¾ . Pani Ross – ich
przybrana matka – poinformowała je tylko, że mają wbiec w słupek pomiędzy
peronem 9 a 10. Nic więcej. Były zdane same na siebie.
-Zwolnij! Błagam! –jęczała April, odgarniając długie, brązowe włosy z twarzy i
pchając przed sobą wózek z wielkim wysiłkiem.
-To tutaj! –okrzyknęła z zapałem Sarah, przyspieszając kroku i spoglądając na
peron dziewiąty.
-Cudownie… -mruknęła April, próbując nie zgubić przyjaciółki. W tym momencie na
oczach dwóch przyjaciółek, owy mały blondynek wbiegł ze swoim wózkiem w słupek.
Obie nastolatki na ten widok przełknęły głośno ślinę.
-T… Ty pierwsza. –wydukała April. Sarah spojrzała na nią z lekkim przerażeniem,
ale pokiwała głową i uczyniła, co nakazała brunetka. Dziewczyna wylądowała w
jakimś ukrytym peronie, na którym aż roiło się od czarodziejów i ich dzieci,
pchających wózki. Wśród nich Sarah rozpoznała owego chłopca, dzięki któremu
tutaj trafiła, ale nie miała zamiaru mu za to dziękować. Przecież nie wiedział,
że im pomaga, prawda?
Chwilę po Sarze, na peron wkroczyła
April ze swoim wózkiem.
-Jejku… -mruknęła dziewczyna, opierając się o wózek i rozglądając po
rówieśnikach. -To co? Lecimy wyhaczyć jakichś przystojniaków? –zapytała z
lubieżnym uśmiechem.
Sarah przewróciła oczami.
-Chętnie, ale zostały trzy minuty do odjazdu. –bąknęła.
-Jak dla mnie to idealna pora na zawarcie pierwszych znajomości… -odparła
April, pchając wózek w kierunku dwójki dziewczyn rozmawiających z jakimś
przystojnym blondynem. Sarah pokręciła głową z dezaprobatą, ale bez słowa
ruszyła za nią.
Chris rozejrzał się po peronie,
poszukując znajomych twarzy. Nie zwracał uwagi na dziadka, który próbował mu
coś powiedzieć.
-Wiem, że to dla ciebie straszne… Śmierć rodziców, zmiana szkoły… Mam nadzieję,
że cię to nie przerasta. Jesteś twardy chłop! Na pewno się zaaklimatyzujesz!
-Możesz przestać pierdolić? –bąknął Chris, zły na dziadka, że się o niego
martwi. Uważał, że pomimo iż jeszcze nie skończył osiemnastego roku życia, to
przecież powinien już mieszkać sam z racji tego, że za dwa miesiące są jego
urodziny. Uważał, że przeprowadzka do dziadków po śmierci rodziców i zmiana
szkoły są zbędne. Przecież nie potrzebował opieki! Potrafił poradzić sobie sam
i doskonale o tym wiedział.
-Jak ty się wyrażasz, młodzieńcze? –skarcił go staruszek, ale w tym momencie
Chris wychwycił wzrokiem znajome platynowe włosy.
-Malfoy! –krzyknął, ruszając w tamtym kierunku.
-Scott! –przywitał go Draco, unosząc rękę.
-Zabini! –krzyknął Blaise, sfrustrowany, że nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-Cześć Blaise. –odparł Chris z lekkim rozbawieniem, witając starych przyjaciół.
-A więc jednak? -mruknął blondyn. Czarnowłosy pokiwał głową, spoglądając w doł.
-Tak… Niestety.
-Ale oni wiedzą, że tego nie potrzebujesz? –zapytał Blaise, wskazując głową
dziadka Chrisa, stojącego nadal w tym samym miejscu, co wcześniej. Czarnowłosy
pokiwał głową.
-Powinni. Ale chyba ich przestarzałe mózgi nie przetrawiają tej informacji.
–bąknął. Draco zachichotał.
-Spokojnie, stary. –orzekł, poklepując przyjaciela po ramieniu. –W Hogwacie nie
jest aż tak źle. Szybko się zaaklimatyzujesz. –zachęcił go.
-Na razie znam tylko was. –zauważył Christopher.
-Nie masz się co martwić, Chris. –orzekł Blaise. –Zaraz cię komuś przedstawimy.
-Diable… Widzisz te dziewczyny obok Toma? –zapytał blondyn, zauważając dwie
brunetki, stojące obok Ślizgona, jego siostry i przyjaciółki.
-Widzę. Znasz je? –zapytał ciemnoskóry z uniesioną brwią.
-O kim mowa? –zainteresował się Chris.
-Chyba są nowe… -zauważył Blaise, olewając czarnowłosego.
-Więc chodźmy się zapoznać.
–zaproponował od razu Malfoy, ruszając w tamtą stronę.
-Hej.
–przywitała się brunetka, a wzrok trójki nieznajomych skupił się na niej.
–Jestem April, a to moja przyjaciółka Sarah.
-Cześć… -mruknęła Sarah niepewnie.
-Cudownie. A teraz spieprzajcie. –warknęła średniego wzrostu dziewczyna o
długich, jasnobrązowych włosach.
-Wrzuć na luz, Gabrielle. –rzucił wysoki, przystojny blondyn, który od razu
wpadł w oko April. –Jestem Tom. To jest Astoria… -tu wskazał na średniego
wzrostu blondynkę o miłym uśmiechu. -…a ta wielce uprzejma istotka, to moja
siostra, Gabrielle.
-Żeby było jasne, mówcie na mnie Elle. –oznajmiła, wyciągając prawą rękę. April
ją uścisnęła.
-Jesteście nowe? –zainteresował się Thomas. April pokiwała głową. –Z jakiej
szkoły się przepisałyście? –tu spojrzał na Sarę. Ta natychmiast się zmieszała.
-My…
-Nie rozumiem. Są jakieś inne szkoły magii? –zapytała brunetka. Gabrielle
zachichotała.
-Mugolaczki, jak nic. –oznajmiła. –Chodź, Tom. Nie ma co marnować na nie czasu.
–złapała brata za rękę, ale ten natychmiast się wyrwał.
-Gabrielle, po wojnie…
-Po wojnie zmienia się wiele, ale nie status krwi, braciszku. –warknęła
Gabrielle. –I nie mów do mnie „Gabrielle”!
-Gabrielle, Gabrielle, Gabrielle, Gabrielle… -zabrzmiał głos tuż nad jej uchem.
-Zabini… -zgadła od razu Elle, po czym obróciła się i pocałowała ciemnoskórego
w policzek.
-Ej, gołąbeczki! –ponaglił ich Draco. –Dokończycie się miziać w pociągu. Minuta
do odjazdu. –oznajmił, wskazując duży zegar. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i
weszli do pociągu, w poszukiwaniu wolnego przedziału. Gdy go znaleźli, wszyscy rozsiedli
się wygodnie i rozejrzeli po sobie. Draco odchrząknął.
-E… Tom? Nie chciałbyś przypadkiem nam przedstawić swoich koleżanek? –zapytał
Ślizgon z uniesioną brwią.
-Jasne. To jest Sarah, a to Ariel. –przedstawił je blondyn. Brunetka
przewróciła oczami.
-April. Mam na imie April. –poprawiła go.
-Jeden chuj. –bąknął Tom. April spojrzała na niego z fascynacją, natomiast
Sarah z dezaprobatą. Nie lubiła kiedy jakiś chłopak wyrażał się w ten sposób, a
co dopiero do jej przyjaciółki. April za to lubiła „niegrzecznych chłopców” i
każde zachowanie tego typu u przystojnego chłopca podsycało jej apetyt.
-A twój przyjaciel to…
-Chris Scott. –oznajmił czarnowłosy, wyciągając dłoń. Blondyn chwilę się
zastanowił, po czym uścisnął dłoń chłopaka.
-Skro wszyscy się już znamy… -zaczęła April, ale w tym momencie drzwi
przedziału otworzyły się raptownie.
-Spokojnie Ron… -usłyszeli głos Hermiony Granger. Draco już uśmiechał się na
samą myśl, jak mógłby dopiec Gryfonce, załatwiając tym sobie dobry początek
tego roku szkolnego, ale poczuł, że Blaise daje mu lekkiego kuksańca, co miało
być przestrogą. Ślizgon przewrócił oczami.
-Czego tu szukacie? –bąknął Tom, widząc w drzwiach Harry’ego Pottera.
Sarah uniosła głowę i spojrzała w
skryte za okularami śliczne, zielone oczy. Przypominały jej kogoś, jednak nie
mogła rozgryźć kogo, więc przyglądała się Harry’emu w zastanowieniu.
-My tylko…
-Chodź Harry… -usłyszeli głos Ginny Weasley, dochodzący z korytarza. Tom lekko
się uśmiechnął, słysząc jej głos. Co jakiś czas stawiał sobie na cel jakąś
dziewczynę, by rozsypać jej związek, rozkochać ją w sobie, a potem porzucić ze złamanym
sercem. Od kilku lat stało się to nawet jego hobby. Aktualnie za cel postanowił
obrać sobie właśnie tę istotkę.
-No to cześć. –bąknął grzecznie Potter, zamykając za sobą drzwi przedziału, przez
co Sarah została zmuszona oderwać od niego wzrok. Gdy drzwi się zamknęły cały
przedział wybuchł śmiechem. Cały - nie licząc Sary.
-Co było w tym zabawnego? –zapytała wprost.
-Cóż… Wpadł raptownie, jego laska go zabrała, więc jako posłuszny szczeniak
poszedł z nią. To wyglądało… komicznie? –wytłumaczyła jej Elle z ironią.
–Zawsze taka jest? –skierowała się do April. Brunetka wzruszyła ramionami.
-Coraz częściej. –odparła, na co Sara spiorunowała ją wzorkiem. Nie lubiła, gdy
jej przyjaciółka popisywała się przed nowo poznanymi ludźmi, a co dopiero jeśli
ją przy tym poniżała.
Draco spojrzał na zegarek.
-Zaraz odjeżdżamy. –oznajmił. Chwilę po jego słowach jak na zawołanie pociąg
wyruszył ze stacji.
Podróż przebiegła niemal w milczeniu,
który nieco przytłaczał Sarę. Raz na jakiś czas April próbowała zagadać Toma,
jednak niezbyt jej to wychodziło. W pewnym momencie Sara nie wytrzymała.
-Jest w tym pociągu toaleta? –zapytała, wstając. Elle prychnęła.
-Nie. Sikamy do puszek. –zachichotała. Blaise objął ją mocniej ramieniem i
szepnął coś do ucha, jednak Sara nie usłyszała co. Gabrielle trochę zżęła mina,
ale nic się nie odezwała.
-Dzięki. –bąknęła brunetka, wychodząc z przedziału. Uznała, że nie ma co pytać,
kto ją tam zaprowadzi. Sama przecież też sobie poradzi. Szła korytarzem, nie
zaglądając do żadnego z przedziałów. Gdy dotarła do końca korytarza, ujrzała
drzwi. Już sięgnęła ręką po klamkę, jednak zanim zdążyła na nią nacisnąć, drzwi
same się otworzyły, uderzając dziewczynę w twarz. Sara złapała się za nos.
-Och, prze… -zaczęła brunetka, ale zamilkła, bo ujrzała parę ślicznych,
zielonych oczu. -…praszam… -dokończyła ciszej.
-Nie, nie. To ja przepraszam. –powiedział grzecznie Harry. –Jestem Harry. –przedstawił
się, wyciągając rękę.
-Harry Potter? –zapytała Sara, niepewnie ściskając dłoń okularnika. Gryfon
pokiwał głową. –Sara Ross. –oznajmiła dziewczyna.
-Ross… Nic mi to nie mówi. Pochodzisz z niemagicznej rodziny? –zaciekawił się
Harry. Dziewczyna pokręciła głową.
-Byłam w sierocińcu… -oznajmiła niespokojnie Sarah. Potter uznał, że nie będzie
dalej drążyć tematu.
Gdy pociąg dotarł do celu, uczniowie udali
się do powozów, które zadziwiły Sarę. Wiedziała, że Szkoła Magii i
Czarodziejstwa w Hogwacie z pewnością nieraz ją zaskoczy, jednak zachwyciła się
powozami, których nic nie ciągnęło.
Sara zbliżyła się do powozu, w którym
zasiedli jej nowi znajomi i April, jednak nim zdążyła wsiąść, jakaś czarnowłosa
dziewczyna wskoczyła w pośpiechu do powozu.
-Pansy! –ucieszyła się Astoria. –Gdzieś ty się podziewała?
-Nie mogłam was znaleźć…-bąknęła czarnowłosa. –Ale już jestem i to jest
najważniejsze, prawda?
Sarah spojrzała z lekkim osłupieniem na
Pansy, po czym skierowała wzrok na April.
-Szybciej dziecioki! Wsiodajcie! –usłyszała dziewczyna. April wysłała jej tylko
przepraszające spojrzenie, na co Sarah zmierzyła ją wzrokiem, ale grzecznie wsiadła
do innego powozu. Zasiadła na kanapie i rozejrzała się po towarzyszach. W
powozie była również ładna brunetka z burzą brązowych loków na głowie, jakiś rudzielec,
Harry Potter, jakaś ruda dziewczyna i dziwnie ubrana blondynka o rozmarzonych
oczach.
-Cześć. –odezwała się blondynka, która jako pierwsza zauważyła Sarę. Powóz
ruszył, a reszta uczniów spojrzała na brunetkę. –Jestem Luna. Luna Lovegood.
-Sarah Ross. –oznajmiła krótko brunetka, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
-Hermiona Granger.
-Ron Weasley.
-Ginny Weasley.
Sarah uśmiechnęła się uprzejmie do każdego z nich.
-Miło mi. –oznajmiła niepewnie. Reszta podróży przebiegła niemal w ciszy.
Sarah nawet nie próbowała szukać April
wzrokiem. Zostawiła ją samą, czyli nie życzy sobie jej towarzystwa. A może
wstydzi się jej przed nowymi znajomymi? Sarę to teraz nie obchodziło.
Posłusznie ustawiła się razem z pierwszakami, aby uczestniczyć w Ceremonii
Przydziału. Chwilę później dołączyli do niej April i Chris i teraz już nie tylko
ona odstawała od reszty.
-Sarah… Jeśli chodzi o to, że… -zaczęła April, ale przyjaciółka uciszyła ją
skinieniem ręki.
-Drodzy uczniowie… -zaczęła swoją przemowę dyrektor McGonagall. Niebawem Tiara Przydziału
zaśpiewała jak co roku swoją pieśń i tuż po tym zaczęła się Ceremonia. Nazwiska
pierwszoroczniaków były zapisane alfabetycznie, jednak trójka starszych uczniów
miała pierwszeństwo w ceremonii.
-Scott, Christopher! –wyczytała dyrektorka, a Chris grzecznie usiadł na stołku.
Kilka dziewcząt zaczęło się nerwowo kręcić na swoich siedzeniach, kilka z nich
chichotało, albo szeptało coś do przyjaciółek. Chrisa rozbawiła ta reakcja,
więc lekko się zaśmiał, gdy Minera zakładała mu tiarę na głowę. Nim jednak
tiara zdążyła dotknąć chodźmy czubka jego głowy, wykrzyknęła: SLYTHERIN!
Przy stole Ślizgonów wybuchły głośne wiwaty.
Czarnowłosy uśmiechał się lekko, idąc w stronę stolika, po czym zajął miejsce
obok Dracona Malfoy’a.
-Ross, April!
April pewnym krokiem ruszyła w kierunku
stołka, kręcąc biodrami. Kiklu
chłopców spojrzało na jej pupę, na co Sarah przewróciła oczami. Wiedziała, że
April to widzi i zapewne bardzo ją to zadowala. Uwielbiała być w centrum uwagi.
-Slytherin!
–wykrzyknęła tiara. Sarah przełknęła głośno ślinę. Jeżeli ona nie trafi do Slytherinu,
nie będzie miała teraz nikogo. Musi trafić do Slytherinu. Z szybko bijącym
sercem zasiadła na stołku i zamknęła oczy, gdy tiara wylądowała na jej głowie.
Odwaga… Lojalność… Prawość… Dobrze wiem,
gdzie cię przydzielić… -rozbrzmiał głos w jej głowie.
-GRYFFINDOR!
Tak, wiem... Bez prologu.... Uznałam, że nie jest tutaj potrzebny, więc od razu zaczęłam od pierwszego rozdziału. Właściwie wiele się tutaj nie dzieje, ale jest to jedynie takie... hm... wprowadzenie do opowiadania, prawda?
Jeżeli ktoś to czyta, to proszę: zostaw po sobie ślad. Chcę wiedzieć, czy pisać to dalej. Mam na to dużo pomysłów, więc chciałabym to pisać, ale to wszystko odlatuje, kiedy nie ma czytelników.